Golenie Gillette Nacet + Intesa

Witajcie.

Dzisiaj po raz pierwszy powiedziałem w filmie o moim blogu. Obiecałem sobie, że systematycznie będę redagował wpisy i regularnie dodawał treści. Więc do dzieła.

Zestaw #87 w całej krasie

Wyjazdowe golenie to sprawa nie łatwa, zabierasz sprzęt i nie ma odwrotu, dlatego też maszynka musi być sprawdzona, żyletka tak jak nam pasuje. W domu, zawsze można sięgnąć po inna, maszynkę, żyletkę itd. Jednak na wyjeździe to co innego. Dzisiejsze golenie, które zarejestrowałem pod numerem #87 to tak naprawdę nic odkrywczego. Sprawdzona maszynka Gillette Nacet ma przecież głowicę od gilletta tech, który występuje pod różnymi nazwami, markami, „klepany” przez wszystkich i praktycznie wszędzie. Zakładam że ta maszynka ma najbliżej do oryginału i powiem, że działa extra. Chciałbym aby taki oryginalny egzemlarz zagościł kiedyś w mojej kolekcji.

Krem i woda Intesa to moje pierwszy podejście, pierwsza próba. Słyszałem kilka dobrych opinii na temat kremu, wielokrotnie rozmawiałem o nim z kolegą Marcinem i zapewniał że jest OK. Tak też było, poślizg, film, zapach – mało inwazyjny, nieprzeszkadzający, świeży i przyjemny. Żadne tam Arko, proszki, czy cify, porostu fajny zapaszek – delikatny. Woda jakby klasę niżej od kremu jednak wstydu niema. Na początki lekko klejąco, lepka skóra ale nie tworzy skorupy dość szybko się wchłania i trzyma cerę w napięciu. Wtedy po raz pierwszy pomyślałem że do kitu ta woda, ale po kilkunastu minutach wrażenie to minęło. 

Cały zestaw jak najbardziej godny polecenia.

Pamiętać należy, że każdy ma inną cerę i wrażenia może mieć mocno odmienne.